robimy grunt


Piotr Skrzypczak (HF) o treningu antydyskryminacyjnym.



To co robiliśmy z Piotrkiem Chorsiem przez ostatnie dni, to był wstęp, tak zwane miękkie szkolenie nie dające twardej wiedzy zapisanej na kartce, definicji, podziałów i takiej wiedzy, do której jesteśmy przyzwyczajeni ze szkoleń, gdzie ktoś mądry wstaje i mówi. Tu raczej poruszaliśmy się w obszarze własnych przekonań, podejścia, własnego oglądu świata, emocji, własnych niechęci, stereotypów.
Te dni są bardzo potrzebne, pozwalają spojrzeć na siebie, zaobserwować siebie. My robimy takie ćwiczenia, które ocierają się o pewną manipulację - prosimy o zrobienie czego, opowiedzenie, przygotowanie; ludzie się w to angażują, a później się okazuje, że to ćwiczenie ma drugie dno. Wychodzi np, że celem ćwiczenia nie było opisanie jakiejś osoby tylko zaobserwowanie, jak głęboko tkwią w nas stereotypy i jak łatwo działają. Niektóre osoby na takich ćwiczeniach przeżywają pewien szok - pierwszy raz w życiu mają okazję przyjrzeć się swojemu funkcjonowaniu. Często okazuje się, że to funkcjonowanie wcale nie jest takie idealne, jak na początku się wydaje. Każdy lubi myśleć o sobie, że jest świetny a cały świat jest zły. Celem tego co robimy wcale nie jest pokazanie, że ty czy ty jesteś zły czy ty jesteś zła, tylko skłonienie do refleksji, do pokazania, że wszyscy mamy stereotypy i uprzedzenia. Chcemy doprowadzić do tego, żeby ludzie wiedzieli, że w momencie podejmowania decyzji dotyczących innych, nie były one oprate na stereotypach, które podczas tych szkoleń wychodzą, tylko na rzetelnej wiedzy. To właśnie wymaga pracy.
Na tego typu szkoleniach jest oczywiście grupa osób, która może do siebie nie dopuszczać tych informacji i się blokuje widząc, że coś może się zmienić mówi "nie, ja w tym ćwiczeniu nie uczestniczę", "ja nie mam stereotypów", "te ćwiczenia są dla mnie nie potrzebne, bo ja jestem wspaniały/wspaniała". Ten opór to całkiem naturalna w psychologii reakcja na zmiany, bo my wprowadzamy pewną zmianę dotychczasowej rzeczywistości. Niektórzy/re łatwiej ją przyjmują, mają większy dystans do siebie a niektórzy/re nie. To wszystko jest związane z doświadczeniami, z rodzajem pracy.
Celem tej pracy nie jest to, żeby się odkrywać, przepraszać tylko żeby, w przyszłości, mieć większą refleksję na temat mocy stereotypu, mocy uprzedzeń, jak głęboko w tym jesteśmy zakorzenieni.

To co przez te trzy dni robiliśmy ma przygotować grunt pod dalsze zajęcia, warsztaty, wykłady. Dzięki temu o pewnych tematach nie będzie się już mówić w sposób banalny. A od czwartego dnia wchodzimy w obszar wiedzy.

Czy takie wielodniowe kursy mają sens? Tak. Robienie szkoleń, podczas których ludzie z różnych dziedzin są dogłębnie przeszkoleni, jest sensowne. Często po krótkim szkoleniu pozostaje tylko burza w głowie. Coś się zaczyna zmieniać, ale nie przekłada się to na konkretną wiedzę i umiejętności zastosowania tego w życiu. Ludzie wiedzą, że jest coś nie tak, ale nie wiedzą co z tym zrobić. Większość krótkich szkoleń niestety tak działa. Takim przykładem z innej bajki są często spotkania dotyczące etycznej konsumpcji – człowiek po nich wie, że jest tą świnią, która pije złą kawę albo kupuje w złych sklepach, ale nie zna odpowiedzi na pytanie, "gdzie kupować?".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz